piątek, 22 października 2010

Liturgiczne Babel


…czyli o gorszącym i dzielącym języków pomieszaniu.

          Mnożyć można by na pęczki argumenty za łaciną jako jedynym oficjalnym językiem Kościoła Katolickiego. Rozdrabnianie się na języki narodowe wydaje się być kuriozum w dobie, aż nadto (bo w sposób kompromisowy i poniewierający rzymski katolicyzm) zaawansowanego, globalnego ekumenizmu. I pomyśleć, że w ślad za mrowiem modlitw o ustanie zgorszenia podziału wśród chrześcijan idą, jeszcze bardziej niezliczone, przypadki amnezji odnośnie elementarnego, zewnętrznego znaku jedności, o którą te bezmyślne modły. W zapomnienie odchodzi także fundamentalna wiedza o człowieku. To, co zewnętrzne pociąga za sobą ducha …i jedności w Kościele nie będzie dopóty, dopóki  nie zostaną powszechnie przywrócone jej zewnętrzne wyrazy – z uświęconym językiem łacińskim na czele; dopóki liturgiczna wieża Babel nie zostanie zburzona, a mieszkańcy całego Kościoła nie będą mieli jednej mowy, czyli jednakowych słów (por. Rdz 11, 1).
Gustave Dore, Pomieszanie języków (1865)
Dlaczego łacina?
Jako odpowiedź polecam m. in. książkę W poszukiwaniu św. Krzyża (autorzy: C. P. Thiede i M. D'Ancona, Warszawa 2006; http://wysylkowa.pl/ks1080293.html#wiecej), której fragment poniżej…

          O dziwo, wersje grecką i łacińską napisano od prawej do lewej. To, co jest prawidłowe w języku hebrajskim, wydaje się wyjątkowo dziwaczne w dwóch kolejnych napisach. Zachowały się, co prawda, starożytne teksty etruskie i greckie inskrypcje, gdzie słowa lub litery napisano od prawej do lewej, nie ma jednak żadnego ówczesnego lub przynajmniej zbliżonego wiekiem całego tekstu zapisanego w taki sposób. Uważamy, że jest to kolejny poważny argument przeciwko tezie, iż Titulus z Santa Croce jest fałszerstwem. Żaden rzemieślnik pracujący dla Heleny lub Makarego bądź dla jakiegoś średniowiecznego kardynała nie zaryzykowałby czegoś tak rzucającego się w oczy, jeżeli polecono mu, żeby nadał pozory autentyczności swemu dziełu. Gdyby ktokolwiek polecił wykonanie Titulusu, to po pierwsze, na pewno nie poprosiłby
o fragment takiej tablicy. Bez wątpienia zamawiający dostarczyłby rzemieślnikowi jakiś model i tekst do skopiowania. Nie do pomyślenia jest, żeby jakikolwiek późniejszy tekst lub jego kopię napisano z prawej do lewej. Znacznie bardziej prawdopodobna wydaje się hipoteza, że człowiek, który napisał oryginalny tekst na Titulusie - na rozkaz Piłata i może pod jego dyktando - zrobił to właśnie w taki sposób i że było już za późno, aby poprawić błąd, gdy go zauważono. I tutaj zbliżamy się do sedna sprawy: kto wówczas mógł zauważyć ten błąd, w 30 roku n.e.? Na pewno nie osoby czytające po hebrajsku, gdyż pierwszy wiersz zapisany w ich języku był prawidłowy - litery biegły z prawej do lewej. Po prostu nie zawracałyby sobie głowy dalszym czytaniem i nie zwróciłyby uwagi na błędy w obcojęzycznej wersji tekstu. Naturalnie ludzie czytający po grecku i po łacinie byliby skonsternowani, ale tekst pozostawałby dla nich czytelny i zrozumiały, chociaż wyjątkowo dziwaczny. Innymi słowy, przesłanie, które Piłat chciał przekazać, odstraszająca causapoenae, trafiło do gapiów. Możemy nawet zaproponować charakterystykę osoby, która wyryła litery w drewnie. Był to Żyd, od dziecka mówiący po hebrajsku lub aramejsku. Zapewne służył u Piłata jako niewolnik lub wolny urzędnik sądowy i znalazł się pod ręką akurat wtedy, gdy należało napisać Titulus w krótkim czasie między ostatecznym wyrokiem a ukrzyżowaniem. Piłat podyktował treść napisu po łacinie, w oficjalnym języku administracji rzymskiej. Ponieważ jednak podstawową grupę ludności, do której ten napis był skierowany, stanowili Żydzi, namiestnik polecił skrybie zacząć od wersji hebrajskiej. I pisarz tak zrobił. Później spisał pośpiesznie z prawej do lewej następne wiersze. Może próbował nieco zakpić z żydowskiego sposobu pisania? Niewykluczone też, że po prostu był zdezorientowany. Wydaje się w każdym razie bardziej prawdopodobne, że gorzej znał łacinę i grekę niż hebrajski i chociaż umiał pisać w obu językach i wykonał polecenie, zapisał litery w odwrotnym porządku. Zapewne zawahał się po napisaniu ostatniego wiersza. Mógł poczuć, i słusznie, że jeśli skończy tak, jak zaczął, tekst na Titulusie będzie przynajmniej wyglądał w miarę estetycznie i harmonijnie.
Tablica wystawiona w kościele Santa Croce in Gerusalemme z tradycyjną, lecz błędną rekonstrukcją napisu na Titulusie (C. P. Thiede)
…oraz słynne słowa ks. Piotra Skargi:
          Spytałby kto: dlaczego Msza Święta nie pospolitym się językiem sprawuje, ale niezrozumiałym łacińskim? Msza Święta i ofiara nie jest dla nauki i ćwiczenia rozumu, na które są kazania, czytania, upominania i katechizmy; ale jest dla pokłonu, który oddajem Panu Bogu, wdzięczni będąc dobrodziejstw Jego; jest dla ubłagania gniewu Jego i dla zjednania i uproszenia nowych dobrodziejstw i darów. Z Panem Bogiem samym jest zajęcie, a nie z ludźmi. To wszystko językiem niezrozumiałym odprawiać się może, bo lud patrząc, rozumie, iż kapłan i słudzy kościelni za niego i z nimi Pana Boga chwalą, i od nich Jemu ofiary oddają i Pana Boga przepraszają i błagają. (…)
Odmienia się też pospolity ludziom język: ledwie nie w każde sto lat, inaczej rzeczy zowią niektóre, a te trzy języki: łaciński, grecki, żydowski (hebrajski) iż na pismach są i swoje gramatyki i Kalepiny mają, nigdy się nie mienią. (…)
Na koniec nie byłaby taka do jedności z narody obcymi przyczyna, gdyby Włoch albo Niemiec, albo Francuz, w Polsce służyć Panu Bogu i ofiarować nie mógł. Teraz i z końca świata każdy kapłan po łacinie się nauczywszy, w Polsce i wszędzie Mszę Świętą mieć może.

Marta Czech