piątek, 15 kwietnia 2011

Droga Krzyżowa na kanwie Spe salvi


          Było już o Miłości…, jest i o nadziei. Poniżej rozważania, których głównym komponentem są wybrane przeze mnie fragmenty encykliki Benedykta XVI, Spe salvi - W nadziei już jesteśmy zbawieni (2007) z czasów zaraz po powstaniu encykliki, kiedy to jeszcze w niektórych duszpasterstwach akademickich podobne dokumenty słusznie być zwykły lekturą obowiązkową.

Wstęp
Pierwszym istotnym miejscem uczenia się nadziei jest modlitwa. Jeśli nikt mnie już więcej nie słucha, Bóg mnie jeszcze słucha. Jeśli już nie mogę z nikim rozmawiać, nikogo wzywać, zawsze mogę mówić do Boga. Jeśli nie ma już nikogo, kto mógłby mi pomóc – tam, gdzie chodzi o potrzebę albo oczekiwanie, które przerastają ludzkie możliwości trwania w nadziei – On może mi pomóc.

Stacja I – sąd nad Jezusem
Teraz [sędzia] ma przed sobą być może duszę króla [...] czy panującego, i nie widzi w niej nic zdrowego. Widzi ją wychłostaną, pełną blizn pochodzących z ludzkich krzywd i niesprawiedliwości […].
Nie jest jednak przekonany do tego, czego nie widzi. Nie jest w stanie ujrzeć w wychłostanym i zakrwawionym człowieku prawdziwego Króla. Sędzia nie akceptuje Jezusa, ani samego siebie, bo nie ma żadnego celu, nie ma w nim wiary. Nie potrafi znieść otaczającej go teraźniejszości. Czy ja potrafię znosić teraźniejszość, nawet uciążliwą? Można ją przeżywać i akceptować tylko jeśli ma jakiś cel i jeśli tego celu możemy być pewni, jeśli jest to cel tak wielki, że usprawiedliwia trud drogi.

Stacja II – Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona
Tylko wtedy, gdy przyszłość jest pewna jako rzeczywistość pozytywna, można żyć w teraźniejszości.
Jezu, Ty wziąłeś krzyż na Swoje ramiona, ponieważ nie wątpiłeś w pozytywną rzeczywistość, wieczną rzeczywistość. Twój krzyż nie tylko «informuje», ale również «sprawia». Oznacza to: Twoja droga nie jest jedynie przekazem treści, które mogą być poznane, ale jest przesłaniem, które tworzy fakty i zmienia życie. Mroczne wrota czasu, przyszłości, zostały otwarte na oścież. Kto ma nadzieję, żyje inaczej; zostało mu dane nowe życie, …bo Ty jesteś nie tylko drogą, ale i życiem.

Stacja III – I upadek Pana Jezusa
Potrzebujemy małych i większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w drodze. Jednak bez wielkiej nadziei, która musi przewyższać pozostałe, są one niewystarczające. Tą wielką nadzieją może być jedynie Bóg, który ogarnia wszechświat, i który może nam zaproponować i dać to, czego sami nie możemy osiągnąć.
Upadając, Jezu, i Ty po ludzku miałeś małe i większe nadzieje: małą, że za chwilę powstaniesz i tę większą, która Ciebie podniosła – nadzieję na zbawienie ludzkości.

Stacja IV – Jezus spotyka swoją Matkę
Maryjo, poznałaś narastającą siłę wrogości i odrzucenia, która stopniowo narastała wokół Jezusa, aż do godziny krzyża, gdy musiałaś patrzeć na Zbawiciela świata, potomka Dawida, Syna Bożego umierającego jako «przegrany», wyszydzony, pomiędzy łotrami. (…) Miecz boleści przeniknął Twoje serce. Czy umarła nadzieja? Czy świat ostatecznie pozostał bez światła, życie bez celu? W tamtej godzinie prawdopodobnie na nowo usłyszałaś w swoim wnętrzu słowa anioła, w których odpowiadał na Twój lęk w chwili zwiastowania: «Nie bój się, Maryjo!» (Łk 1, 30). (…) W godzinie Nazaretu anioł powiedział Ci też: «Jego panowaniu nie będzie końca» (Łk 1, 33). Czy może skończyło się, zanim się zaczęło? Nie, pod krzyżem, na mocy samego słowa Jezusa, Ty stałaś się Matką wierzących. (…) Święta Maryjo, Matko Boga, Matko nasza, naucz nas wierzyć, żywić nadzieję, kochać wraz z Tobą.

Stacja V – Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Panu Jezusowi
Wiara nie jest tylko skłanianiem się osoby ku rzeczom, jakie mają nadejść, ale wciąż są całkowicie nieobecne. Ona coś nam daje. Już teraz daje nam coś z samej oczekiwanej rzeczywistości, a obecna rzeczywistość stanowi dla nas «dowód» rzeczy, których jeszcze nie widzimy. Włącza przyszłość w obecny czas do tego stopnia, że nie jest ona już czystym «jeszcze nie». Fakt, że ta przyszłość istnieje, zmienia teraźniejszość; teraźniejszość styka się z przyszłą rzeczywistością, i tak rzeczy przyszłe wpływają na obecne i obecne na przyszłe.
Zejściem teraźniejszości z przyszłą rzeczywistością - tego, co już jest z tym, co jeszcze nie - okazało się spotkanie Szymona z Jezusem. …i już wtedy dało ono Cyrenejczykowi coś z samej oczekiwanej rzeczywistości.

Stacja VI – św. Weronika ociera twarz Jezusowi
Z nadziei (…) osób, dotkniętych przez Chrystusa, zrodziła się nadzieja dla innych, którzy żyli w ciemnościach i bez nadziei. Tu okazało się, że to nowe życie prawdziwie ma «substancję» i że jest to «substancja», która budzi życie u innych. Dla nas, którzy patrzymy na (…) postaci takie jak Weronika, ich sposób działania i życia jest faktycznie «dowodem», że rzeczy przyszłe, obietnica Chrystusa to nie tylko oczekiwana rzeczywistość, ale prawdziwa obecność: On prawdziwie jest «nauczycielem» i «pasterzem», który wskazuje nam, czym jest i gdzie jest życie.
Czy pragnę dotknąć Chrystusa, drugiego człowieka, tak, by zrodziła się we mnie siła i nadzieja taka jak u Weroniki?

Stacja VII – II upadek Pana Jezusa
Wytrwałość - umiejętność oczekiwania połączonego z cierpliwym znoszeniem prób jest dla wierzącego niezbędna, aby mógł «dostąpić spełnienia obietnicy». W religijności starożytnego judaizmu słowo to było stosowane umyślnie dla opisania charakterystycznego dla Izraela oczekiwania Boga: trwania w wierności Bogu, na fundamencie pewności Przymierza, w świecie, który sprzeciwia się Bogu. Tak więc słowo to oznacza nadzieję, którą się żyje, życie oparte na pewności nadziei.
Czy w moich upadkach towarzyszy mi Jezusowa wytrwałość? Czy rzeczywiście czekam na spełnienie Jego obietnicy, opierając swe życie na pewności Bożej nadziei?

Stacja VIII – Jezus pociesza płaczące niewiasty
Ludzie, którzy zgodnie ze swoim statusem społecznym dzielą się na panów i niewolników, jako członkowie jednego Kościoła stają się dla siebie braćmi i siostrami – tak wzajemnie nazywali siebie chrześcijanie. Jezus, pochylając się nad niewiastami, zapewne pochylał się i nad paniami i nad niewolnicami. Ale nad każdą tak samo czule, z taką samą miłością. Dzięki temu stały się wspólnotą kobiet, które razem mają zastanowić się nad własnym życiem. Ta wizja «szczęśliwego życia» ukierunkowanego na wspólnotę ma na celu coś spoza obecnego świata, ale właśnie dlatego wnosi też wkład w budowanie świata (…) tu i teraz.
Jaki jest mój wkład w budowlę wspólnoty, którą pragnę współtworzyć?

Stacja IX – III upadek Pana Jezusa
Ci, którzy współcierpieli z Jezusem, z radością przyjęli rabunek ich mienia, wiedząc, że z Nim, Jezusem, posiadają rzeczy lepsze i trwałe - (…) dobra, które w ziemskim życiu stanowią utrzymanie, czyli bazę - «substancję» - dla życia, na którą można liczyć. Ta «substancja», normalne zabezpieczenie życia, została odebrana chrześcijanom podczas prześladowania. Znieśli to, ponieważ uważali tę materialną «substancję» za mało znaczącą. Mogli ją porzucić, gdyż znaleźli lepszą «podstawę» istnienia - bazę, która pozostaje i której nikt i nic, żaden upadek, nie może odebrać.
Czy i ja wierzę, że tylko z Jezusem jestem najbogatszy?

Stacja X – Jezus z szat obnażony
Jezus mówi nam kim w rzeczywistości jest człowiek i co powinien czynić, aby prawdziwie być człowiekiem. Wskazuje nam drogę, a tą drogą jest prawda. On sam jest jedną i drugą, a zatem jest także życiem, którego wszyscy poszukujemy. Jezus mówi nam, że w tym życiu nie możemy zapominać o tym kim jesteśmy, o swoim człowieczeństwie. Pozwalając się obnażyć, Sam ukazuje pełnię Swojego człowieczeństwa. Ten, który na drodze całkowitej samotności, na której nikt nie może mi towarzyszyć, idzie za mną i prowadzi mnie, abym ją pokonał, pokonał jak człowiek. Jest ze mną przede wszystkim w tych najbardziej wstydliwych i hańbiących moją osobę momentach – gdy inni próbują obedrzeć mnie z godności.

Stacja XI – przybicie Pana Jezusa do krzyża
Człowiek nie może akceptować cierpienia drugiego, jeśli on sam nie potrafi odnaleźć w cierpieniu sensu, drogi oczyszczenia i dojrzewania, drogi nadziei. Zaakceptować drugiego, który cierpi, oznacza bowiem przyjąć na siebie w jakiś sposób jego cierpienie, tak że staje się ono również moim. Właśnie dlatego jednak, że staje się ono teraz cierpieniem podzielanym, że jest w nim obecny ktoś inny, oznacza to, że światło miłości przenika moje cierpienie. Łacińskie słowo consolatio, pocieszenie, wyraża to w piękny sposób, sugerując «bycie razem» w samotności, która już nie jest samotnością. Ale także zdolność akceptacji cierpienia z miłości do dobra, prawdy i sprawiedliwości stanowi o mierze człowieczeństwa (…). (…) również «tak» wypowiedziane miłości jest źródłem cierpienia, bo miłość wciąż na nowo wymaga samowyrzeczenia, w którym pozwalam się przycinać i ranić.

Stacja XII – śmierć Pana Jezusa
Z jednej strony nie chcemy umierać; zwłaszcza ci, którzy nas kochają nie chcą naszej śmierci. Z drugiej jednak, nie pragniemy też istnieć w nieskończoność, a także ziemia nie została stworzona z taką perspektywą. Czego więc tak naprawdę chcemy? Ta paradoksalność naszej własnej postawy rodzi głębsze pytanie: czym w rzeczywistości jest «życie»? Co w rzeczywistości oznacza «wieczność»? Są chwile, w których niespodziewanie zaczynamy rozumieć: tak, to właśnie jest to – prawdziwe «życie» – takie powinno być. Przeciwnie, to co na co dzień nazywamy «życiem» w rzeczywistości nim nie jest. (…) Nie znamy Bożej rzeczywistości; także w tych momentach, w których myślimy, że jej dotykamy, nie osiągamy jej naprawdę. (…) Nie wiemy, czego prawdziwie pragnęlibyśmy; nie znamy tego «prawdziwego życia»; niemniej wiemy, że musi istnieć coś, czego nie znamy, a do czego dążymy.

Stacja XIII – zdjęcie z krzyża
To, co przyniósł Jezus, który umarł na krzyżu, było czymś całkowicie odmiennym: spotkaniem z Panem panów, spotkaniem z żyjącym Bogiem, a zatem spotkaniem z nadzieją mocniejszą niż cierpienia niewoli, przemieniającą od wewnątrz życie i świat.
Zdjęty z krzyża, Chryste, byłeś blady, połamany, posiniaczony, …a już wtedy przemieniałeś od wewnątrz moje życie i świat.

Stacja XIV – złożenie do grobu
Świadomość, że istnieje Ten, kto również w śmierci mi towarzyszy i którego «kij i laska dodają mi pociechy», tak że «zła się nie ulęknę» (por. Ps 23, 4), stała się nową «nadzieją» wschodzącą w życiu wierzących  - życiem wiecznym. Określenie «wieczne» budzi w nas bowiem ideę czegoś nie kończącego się, i tego się lękamy; kojarzy nam się ze znanym nam życiem, które kochamy i którego nie chcemy utracić, ale jednak równocześnie przynosi ono więcej trudu niż zaspokojenia, a zatem podczas gdy z jednej strony pragniemy go, z drugiej go nie chcemy. Możemy jedynie starać się myślą wybiec poza doczesność, w której jesteśmy uwięzieni i w jakiś sposób przeczuwać, że wieczność nie jest ciągiem następujących po sobie dni kalendarzowych, ale czymś, co przypomina moment ostatecznego zaspokojenia, w którym pełnia obejmuje nas, a my obejmujemy pełnię. Byłby to moment zanurzenia się w oceanie nieskończonej miłości, w którym czas – przed i potem – już nie istnieje. Możemy jedynie starać się myśleć, że ten moment jest życiem w pełnym znaczeniu, wciąż nowym zanurzaniem się w głębie istnienia, podczas gdy po prostu ogarnia nas radość. Tak to wyraża Jezus w Ewangelii według św. Jana: «Znowu [...] jednak was zobaczę i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać» (16, 22). Taki kierunek musimy nadać naszej myśli, jeśli chcemy zrozumieć, ku czemu dąży chrześcijańska nadzieja, czego oczekujemy od wiary, od naszego bycia z Chrystusem.

---
Wykorzystane fotografie przedstawiają rzeźby w metalu o ukrzyżowaniu Pana Jezusa, znajdujące się w Amarillo, w Texasie (teren je obejmujący uroczyście został ofiarowany Bogu).

Marta Czech