wtorek, 22 czerwca 2010

Opuszczeni przez ...rozum


          Nawet Jan Paweł II nie uznaje powszechnego u modernistów, ,,ekumaniaków" i spektakularnie emocjonujących się ,,charyzmatyków" bezwzględnego opuszczenia Jezusa na Krzyżu. Głoszenie herezji o tym, że Bóg Ojciec mógł opuścić Bożego Syna albo że Syn mógł poczuć i stwierdzić, iż Ojciec Go opuścił jest negowaniem Prawdy o unii hipostatycznej, a - co za tym idzie - zaprzeczeniem dogmatowi o Trójcy Świętej. Odkąd Chrystus stał się człowiekiem, Boska i ludzka natura na zawsze już zostały w Nim złączone i nad zjednoczeniem tym nie ma władzy nawet śmierć krzyżowa.
Matka Jezusa była przy Nim od początku do samego końca. Czyż Bóg Ojciec, po wielokroć doskonalszy w swej Miłości z racji braku jakichkolwiek ograniczeń, z wyjątkiem wolnej woli człowieka, miałby swego Syna osamotnić? O nie! Do tego potrzebowałby wolnej decyzji samego Chrystusa, co z definicji jest niemożliwe, gdyż wola Ojca jest zawsze wolą Syna.
Zastanówmy się, do kogo herezjarchowie ,,opuszczenia” mają bliżej: czy aby na pewno do rzymskich katolików, za których się podają; czy raczej do żydów i muzułmanów nie uznających Boskości Chrystusa?

LIST APOSTOLSKI NOVO MILLENNIO INEUNTE
OJCA ŚWIĘTEGO JANA PAWŁA II
DO BISKUPÓW, DUCHOWIEŃSTWA I WIERNYCH
NA ZAKOŃCZENIE WIELKIEGO JUBILEUSZU ROKU 2000
(…)
Nigdy nie przestaniemy badać nieprzeniknionej głębi tej tajemnicy. Ten paradoks ujawnia się z całą ostrością w okrzyku bólu, na pozór rozpaczliwym, jaki Jezus wydaje na krzyżu: «Eloi, Eloi, lema sabachthani, to znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?» (Mk 15, 34). Czyż można sobie wyobrazić większą udrękę i ciemność bardziej mroczną? W rzeczywistości owo bolesne «dlaczego?» skierowane do Ojca i wypowiedziane pierwszymi słowami Psalmu 22, choć oddaje w pełni rzeczywistość nieopisanego bólu, zostaje rozjaśnione przez sens całej tej modlitwy, w której Psalmista wyraża w przejmującym splocie uczuć jednocześnie boleść i ufność. W dalszej części Psalmu czytamy bowiem: «Tobie zaufali nasi przodkowie, zaufali, a Tyś ich uwolnił; (...) Nie stój z dala ode mnie, bo klęska jest blisko, a nie ma wspomożyciela» (22 [21], 5. 12).
26. Okrzyk Jezusa na krzyżu, drodzy Bracia i Siostry, nie wyraża zatem lęku i rozpaczy, ale jest modlitwą Syna Bożego, który z miłości oddaje swe życie Ojcu dla zbawienia wszystkich. W chwili, gdy utożsamia się z naszym grzechem, «opuszczony» przez Ojca, Jezus «opuszcza» samego siebie, oddając się w ręce Ojca. Jego oczy pozostają utkwione w Ojcu. Właśnie ze względu na tylko Jemu dostępne poznanie i doświadczenie Boga nawet w tej chwili ciemności Jezus dostrzega wyraźnie cały ciężar grzechu i cierpi z jego powodu. Tylko On, który widzi Ojca i w pełni się Nim raduje, rozumie do końca, co znaczy sprzeciwiać się Jego miłości przez grzech. Jego męka jest przede wszystkim straszliwą udręką duchową, dotkliwszą nawet niż cierpienie cielesne. Tradycja teologiczna nie uchyliła się przed pytaniem, w jaki sposób Jezus mógł przeżywać jednocześnie głębokie zjednoczenie z Ojcem, który ze swej natury jest źródłem radości i szczęścia, oraz mękę konania aż po ostateczny okrzyk opuszczenia. Współobecność tych dwóch wymiarów na pozór niemożliwych do połączenia jest w rzeczywistości zakorzeniona w nieprzeniknionej głębi unii hipostatycznej.
27. W obliczu tej tajemnicy cenną pomocą może nam służyć -- obok refleksji teologicznej -- owo wielkie dziedzictwo, jakim jest « teologia życia» Świętych. Święci udzielają nam wartościowych wskazań, które pozwalają nam łatwiej przyswoić sobie intuicje wiary, a to dzięki szczególnemu światłu, jakie niektórzy z nich otrzymali od Ducha Świętego, czasem nawet poprzez osobiste przeżycie owego straszliwego doświadczenia próby, które tradycja mistyczna opisuje jako «noc ciemną». Nierzadko święci doznawali czegoś podobnego do doświadczenia Jezusa na krzyżu, które polega na paradoksalnym połączeniu szczęścia i cierpienia. W Dialogu o Bożej Opatrzności Bóg Ojciec ukazuje Katarzynie ze Sieny, że w świętych duszach może być jednocześnie obecna radość i cierpienie: «Dusza zatem pozostaje szczęśliwa i bolejąca: bolejąca z powodu grzechów bliźniego, szczęśliwa dzięki zjednoczeniu i serdecznej miłości, jaką sama otrzymała. Święci naśladują niepokalanego Baranka, mego Jednorodzonego Syna, który wisząc na krzyżu był szczęśliwy i cierpiący».13 W ten sam sposób Teresa z Lisieux przeżywa swoją agonię w zjednoczeniu z konaniem Jezusa, doświadczając w sobie samej tegoż właśnie paradoksu Jezusa jednocześnie szczęśliwego i udręczonego: «Pan nasz w Ogrójcu zaznawał wszelkich radości Trójcy, ale Jego konanie nie było przez to mniej okrutne. Jest to tajemnica, ale zapewniam, że rozumiem ją po trochu dzięki temu, czego sama doświadczam».14 To świadectwo wiele wyjaśnia! Sama zresztą relacja ewangelistów stwarza podstawę do takiego rozumienia przez Kościół świadomości Chrystusa, kiedy przypomina, że choć Jezus umierał pogrążony w otchłani cierpienia, modlił się jeszcze o przebaczenie dla swoich oprawców (por. Łk 23, 34) i w ostatniej chwili zwracał się do Ojca ze słowami synowskiego zawierzenia: «Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego» (Łk 23, 46).
(…)

Marta Czech

środa, 16 czerwca 2010

Przedostatni gwizdek!


Na ile żywię szacunek do własnego zdania?, swoich poglądów?, przekonań?… – zwłaszcza, jeśli chodzi o nadchodzące wybory prezydenckie? Głosuję na ,,nazwisko”, ,,polityczną kukłę”, tzw. mniejsze zło, czy wreszcie kandydata z konkretnym programem społeczno-polityczno-gospodarczym?
Czas nas goni! Ostatnia minuta meczu. Pamiętajmy tylko, że bramek jest więcej niż dwie. …i niech Pan Bóg ustrzeże nas od samobójów oraz ,,sędziów kaloszy”.
A teraz przedostatni gwizdek i do dzieła;)

Zajrzeć koniecznie:

Pozdrawiam przedwyborczo!
Marta Czech

sobota, 5 czerwca 2010

Ojczyznę wolną...


19 X 1984 r. ks. Popiełuszko zostaje porwany i, wg oficjalnej wersji, zamordowany przez funkcjonariuszy SB.
25 X – świadkowie widzą zwłoki wrzucane do wody na wiślańskiej tamie we Włocławku pod Toruniem, które  
26 X zostają wyłowione, po czym (co wykazało ostatnio prowadzone śledztwo) jeszcze raz wrzucone do Wisły, by 30 X zostać ponownie wyłowionymi.
Dlaczego ciało ks. Jerzego było dwa razy w wodzie?
Otóż dlatego, że ks. Popiełuszko nie zginął 19 X, żył jeszcze ok. tygodnia (najprawdopodobniej maltretowany) przebywając w twierdzy w Kazaniu (którą gen. Kiszczak zaraz po całym zajściu nakazał wybielić), a badania musiały wykazać, że ciało przebywało w środowisku wodnym określoną ilość dni.
23 X, kiedy to aresztowano wykonawców zbrodni (Piotrowski, Pękala, Chmielewski), niewykluczone, że ks. Popiełuszko jeszcze żył.
U progu IV RP toczyło się śledztwo w sprawie zamordowania księdza, prowadzone przez wybitnego prokuratora -  Andrzeja Witkowskiego (25 lat doświadczenia, na koncie prowadzonych 300 ważnych spraw, wszystkie doprowadzone do końca, żadnej przegranej). W 2004 r. śledztwo, dosłownie na finiszu (po ujawnieniu współudziału w zabójstwie kierowcy Waldemara Chrostowskiego, tuż przed postawieniem oficjalnych zarzutów Kiszczakowi) panu Witkowskiemu odebrano, by następnie przekazać je do Katowic (gdzie w ciągu roku przesłuchano zaledwie 3 świadków), po czym sprawa wróciła do Warszawy i do dziś po niej ani widu, ani słychu.
Może trzeba by wystosować jakiś apel o przywrócenie sprawy panu Andrzejowi Witkowskiemu? Czy Polacy nie są tego winni Polsce i ks. Jerzemu?

I pomyśleć, że podczas swego ostatniego kazania (19 X 1984) ks. Popiełuszko mówił: Złe to czasy, gdy sprawiedliwość nabiera wody w usta.

Jak widać - linia okrucieństw reżimu totalitarnego kontynuowana jest po dziś dzień.
Ojczyznę wolną racz nam oddać, Panie…

…a skoro już mowa o Ojczyźnie, polecam fragmenty homilii ks. Popiełuszki głoszonych na Eucharystiach za Ojczyznę.

(...) Pojęcia Ojczyzna nie można wtłaczać przemocą w żadne ramy ustrojowe, które są dziś takie, a jutro będą inne. Ojczyzna nie może być ani szlachecka, ani ludowa, ani socjalistyczna. To są tylko formy ustrojów społeczno-politycznych, które się zmieniają, a Ojczyzna się nie zmienia, tak jak nie zmienia się matka, czy ją w takie czy inne ubierzemy szaty.
Na urządzenie domu ojczystego nie może mieć monopolu jedna tylko partia, ale wszyscy, którym dobro Ojczyzny leży na sercu według własnego rozumienia i najlepszych chęci. (...)
Cenne są zdrowie i życie ludzkie, ale ponad zdrowie i życie cenniejsza jest Ojczyzna, za którą w każdej chwili jesteśmy gotowi oddać zdrowie i życie, byle tylko jej wolność i niepodległość ocalić.
Dla tych racji wielu naszych braci i sióstr pędzonych było na Sybir, ginęło w obozach koncentracyjnych, w Katyniu, wielu - jak mówił Ojciec Święty w archikatedrze warszawskiej - czuło "cierpki smak zawodu, upokorzenia, cierpienia, krzywdy, podeptanej godności człowieka", a my dodamy - wielu szykanowano tylko dlatego, że odważyli się inaczej myśleć i bronić w "Solidarności" praw i godności wspólnej matki-Ojczyzny.

(
Fragmenty homilii wygłoszonej podczas Mszy Świętej za Ojczyznę 31 lipca 1983 roku.)

Tak jak Chrystus na krzyżu Ojczyzna ocieka krwią. Jej synowie odzierani ze czci, honoru, godności są poniżani, a w wielu wypadkach poniewierani.
Chrystusa na krzyżu zabijają Jego rodacy, w Jego kraju. Dzisiaj również z rąk rodaków są zabici nasi bracia. Jak wiele można by wymieniać tych spraw, które są krzyżem narodu, krzyżem naszej Ojczyzny.
Największym krzyżem jest brak poszanowania podstawowych praw osoby ludzkiej, bo z nich rodzą się inne. (...) Gdzie praw ludzkich do prawdy, wolności, sprawiedliwości się nie szanuje, tam nie ma i nie będzie pokoju. Trzeba zapewnić najpierw podstawowe prawa ludziom, a potem zacząć wspólnymi siłami budować pokój.
W Ojczyźnie naszej prawa te nie są szanowane, bo w obozach i więzieniach przebywają tysiące ludzi. Z środków masowego przekazu pada wiele słów nieprawdziwych, a sprawiedliwość ma olbrzymie braki.
Krzyżem Ojczyzny jest to, że od dziesiątków lat był dziwny upór zabierania ludziom, a zwłaszcza młodzieży, Boga i narzucania ideologii, która nie ma nic wspólnego z tysiącletnią chrześcijańską tradycją naszego narodu. "Jak można było pomyśleć - i tu przytoczę słowa zmarłego Prymasa - że Polska, która przez dziesięć wieków żyła w światłach krzyża i Ewangelii, wyrzeknie się Chrystusa i odejdzie od swojej kultury chrześcijańskiej, kształtowanej przez wieki, wszczepionej w życie osobiste, rodzinne i narodowe". Planowana ateizacja, walka z Bogiem i tym co Boże, jest jednocześnie walką z wielkością i godnością człowieka, bo wielki jest człowiek dlatego, że nosi w sobie godność dziecka Bożego.
(Fragmenty homilii wygłoszonej podczas Mszy Świętej za Ojczyznę 26 września 1982 roku.)

Więcej, jeśli chodzi o słowo głoszone przez ks. Popiełuszkę jak i informacje o śledztwie w sprawie jego zabójstwa, na tej stronie:

Marta Czech

Przesłuchanie anioła


          Znowu mój ulubiony ,,Pan Myślący”, który zawsze brzydził się świńską amikoszonerią, przypominającymi widok kociego ogona sofizmatami oraz wszelkimi odmianami bawełny, co nijak nie przeszkadzało mu być  wybitnie naturalnym. To wielkie szczęście dla Polaków, że w czasach i kraju ks. Popiełuszki, żyli tacy ,,Herbertowie”.
,,Przesłuchanie anioła” Zbigniewa Herberta bardzo natarczywie kojarzy mi się z przepełnionymi okrucieństwem, dramatyzmem, ale i, zakrawającym o chorobę psychiczną, absurdem przesłuchaniami ks. Jerzego. Warto przeczytać kilka razy…

Przesłuchanie anioła

Kiedy staje przed nimi
w cieniu podejrzenia
jest jeszcze cały
z materii światła

eony jego włosów
spięte są w pukiel
niewinności

po pierwszym pytaniu
policzki nabiegają krwią

krew rozprowadzają
narzędzia i interrogacja

żelazem trzciną
wolnym ogniem
określa się granice
jego ciała

uderzenie w plecy
utrwala kręgosłup
między kałużą a obłokiem

po kilku nocach
dzieło jest skończone
skórzane gardło anioła
pełne jest lepkiej ugody

jakże piękna jest chwila
gdy pada na kolana
wcielony w winę
nasycony treścią

język waha się
między wybitymi zębami
a wyznaniem
wieszają go głową w dół

z włosów anioła
ściekają krople wosku
tworzą na podłodze
prostą przepowiednię


Zbigniew Herbert



Polecam również muzyczne wykonanie Bończyka, Czyżykiewicza i Tabęckiego (moim zdaniem o wiele lepsze od propozycji Kaczmarskiego):

Marta Czech

czwartek, 3 czerwca 2010

,,Święta Oczywistość”


Chrystus jest tak przedziwnie prawdziwy, że sama oczywistość zbliża doń i skłania do uwierzenia... - pisał kardynał Wyszyński w II części ,,Listu do moich kapłanów” z 1969 r.
Bardziej niż tylko wypada więc tę świętą Oczywistość ,,uoczywistniać” tym, co w oczywistościach się pogubili… A sporo takich ,,nieoczywistych”, niestety, mamy obok siebie… Trzeba nam zatem kontynuować dzisiejszą teoforyczną procesję od ołtarza do ołtarza, podążając na co dzień z Chrystusem  od człowieka do człowieka, od niewiary do wiary, od nieoczywistości do oczywistości… Mamy czasy, w których za ,,najoczywistszą oczywistością” nie wystarczy się opowiedzieć. Trzeba o nią walczyć i w tej walce nie ustawać!

Odnośnie dzisiejszej Uroczystości (zatwierdzonej bullą Transiturus papieża Urbana IV w 1264 r.) polecam jeszcze artykuł:  http://www.sanctus.pl/index.php?grupa=1&podgrupa=275&doc=221.

Z życzeniami męstwa w walce o mniej i bardziej święte, a przede wszystkim - te najświętsze, oczywistości
- Marta Czech.

wtorek, 1 czerwca 2010

Święte TAK

        
          Rozległe dysputy na wielu płaszczyznach toczyć by można na temat Zaratustry Nietschego. Zostawiam to na inną okazję. Dziś, a w zasadzie wczoraj (1 czerwca), chciałam zamieścić fragment Mowy Zaratustry, którego wydźwięk jednoznacznie przywołuje mi na myśl Zwiastowanie NMP z wieńczącym je radosnym fiat.

Niewinnością jest dziecko i zapomnieniem, rozpoczynaniem od nowa, grą, kołem, co samo z siebie się toczy, pierwszym ruchem i świętym, wymówionym Tak.

Życzę wszystkim, by każde dziecko, postawione na naszej drodze, było świętym, wymówionym TAK.
Leonardo da Vinci, Zwiastowanie (1470 - 73)
Marta Czech