Jestem właśnie świeżo po lekturze ,,Wilczyc”
Aleksandra Dumasa. Do tejże zachęcił mnie przede wszystkim kontekst wojen
wandejskich, w czasie których rozgrywa się akcja powieści. Mając w pamięci czytaną
lata temu historię o trzech muszkieterach, po kolejną książkę Dumasa sięgnęłam bez
większego entuzjazmu. Jednakże myliłby się ten, kto by po ,,Wilczycach”
oczekiwał charakterystycznej dla muszkieterów sieci intryg, gdzie monarchistyczne
idee zasłaniają liczne romanse głównych bohaterów, którzy u człowieka pragnącego
żyć w zgodzie z odwiecznymi zasadami, potrafią wzbudzić co najwyżej
politowanie. W ,,Wilczycach” Dumas prowadzi wyraźną granicę pomiędzy tym, co
szlachetne a szubrawe. Tu czytelnik nie czuje się manipulowany obrazem ,,ideału
rozwiązłego rycerza” na modłę współczesnych seriali (vide: dobry gej, wspaniały
rozwodnik etc.). Książka wzrusza czystym i zbożnym przywiązaniem do
legitymizmu, zarówno wśród szlachectwa, jak i prostego ludu wandejskich wsi. W odróżnieniu
od muszkieterów, wandejscy rojaliści wiedzą, że odwieczne prawo Boże znaczy więcej
niż ich osobisty honor. Zdolność poświęcenia, ofiarność… – to wartości, które
fabuła ,,Wilczyc” akcentuje na wielu poziomach. Bohaterowie skłonni są do
surowych wyrzeczeń zarówno w sferze militarnej, jak i miłosnej. Zachwyca siostrzana
miłość tytułowych Wilczyc - Marii i Berty (potem s. Marty, karmelitanki z
klasztoru w Chartres).
Polecam nie tylko monarchistom!