Koniec
kwietnia 2014 roku. W jednym z wrocławskich szpitali na świat przychodzi
dziewczynka. Oczko w głowie rodziców i lekarzy, którzy wspaniałomyślnie
podejmują się opieki medycznej w związku ze stwierdzonym u dziecka zespołem
Downa. To oczywiste - każdy chce mieć zdrowe dzieci, ale wartość ludzkiego
życia nie zależy od liczby chromosomów. Kolejne miesiące i lata pokazują
również, że niezależnie od tej liczby można być zwyczajnie szczęśliwym człowiekiem.
Ba – szczęściem tym można nawet zarażać innych, nagradzając niejako trudy
wszystkich wspólnie spędzonych chwil. Być człowiekiem to przecież wielka sprawa!
Niestety, nie wszyscy ludzie
podzielają to zdanie… Dlatego powyższe to tylko optymistyczny scenariusz,
zakładający – wydawałoby się – oczywistą jednomyślność.
Piątek, 28
marca 2014. Samochody i autobusy przed Wojewódzkim Szpitalem Specjalistycznym
przy ul. H. Kamieńskiego we Wrocławiu przejeżdżają z wyraźnie mniejszą
prędkością, niż zazwyczaj. Co odważniejsi piesi również zwalniają kroku…
Co ich zatrzymuje? Obraz
zabitego w wyniku aborcji dziecka na banerze? Bezimienna klepsydra z napisem
,,Dziewczynka z Wrocławia”? Mała trumienka obwarowana palącymi się zniczami? A
może grupka niespełna dwudziestu osób odmawiających publicznie różaniec?
Tak bowiem rysowała się ostatnia
z akcji wrocławskich działaczy ,,Fundacji Pro – Prawo do Życia” (http://stopaborcji.pl/) – pikieta,
która miała na celu wspomnienie krótkiego (bo zaledwie trzytygodniowego) życia
Dziewczynki z Wrocławia. Dziewczynki, której imienia nawet nie znamy… Znamy za to sposób, w jaki przyszła na świat.
Fakt ów, nawet na łamach tzw.
brukowców, przedstawiony jest w taki oto sposób: ,,Cud we Wrocławiu! Dziecko
przeżyło aborcję!”. Każdy zdroworozsądkowy człowiek z miejsca zauważa
kuriozalność treści zawartych w podobnym nagłówku, będącą odzwierciedleniem
chorej sytuacji w naszym kraju.
Po pierwsze – skoro DZIECKO
przeżyło aborcję, znaczy, że to, co aborcją nazywamy, JEST ZABIJANIEM LUDZI, a
nie (jak zwykło się eufemizować) usuwaniem ciąży, płodu, bliżej nieokreślonego
zlepka komórek czy tkanek. Aborcja nie sprawia, że kobieta przestaje być w
ciąży – ona staje się matką martwego dziecka.
Po drugie – co za ironia losu cudem
nazywać przeżycie aborcji przez dziecko,
podczas, gdy ono samo, jego poczęcie jest pierwszym cudem – cudem, którego
postanowiono się brutalnie pozbyć.
Dlaczego? Jaki jest powód owej
brutalności?
Choroba. Zespół Downa.
Dziecko w wyniku sztucznie
wywołanego porodu w 23/24 tygodniu ciąży, ku zdumieniu medyków, rodzi się żywe.
Waży ok. 700g. Neonatolodzy podejmują reanimację, maleństwo zostaje
zaintubowane. Gdyby urodziło się, ważąc 200g mniej, lekarze pozostawiliby je
gdzieś w szpitalnym kącie, by …umarło. Niestety, z racji skrajnego
wcześniactwa, dziewczynka umiera po trzech tygodniach od swoich, tak bardzo
przesyconych dramaturgią, narodzin. …a mogło być przecież zupełnie inaczej…
Tak właśnie
wygląda ,,kompromis aborcyjny” w praktyce. Dochodzimy do kolejnego kuriozum: w
tym samym szpitalu, na tym samym oddziale, jedni lekarze skazują dziecko na
śmierć tylko dlatego, że jest podejrzane o chorobę, podczas gdy inni lekarze
próbują je ratować, gdy uśmiercanie dziecka okaże się nieskuteczne.
Apelujemy zatem zwłaszcza do
lekarzy i polityków - powstrzymajcie zabijanie niepełnosprawnych!
Chorzy ludzie, chore dzieci,
dzieci z zespołem Downa – mają prawo żyć! Takie samo prawo, jakie ma każdy z
nas.
Marta Czech
Dziękuję za Prawdę, za Serce.
OdpowiedzUsuńSzC Boże,
pozdrawiam z wlk szacunkiem
Eugen
http://lootos-neverlandd.blogspot.com/